
Budowa nowej ambasady Chin w Londynie – planowanej jako największa w Europie – ponownie została odłożona. Brytyjski rząd przesunął termin decyzji do 10 grudnia, tłumacząc to „złożonym charakterem sprawy”. W tle pozostają obawy o bezpieczeństwo i potencjalne ryzyko szpiegostwa, które coraz częściej staje się tematem publicznej debaty.
Projekt, który dzieli polityków i służby
Nowa ambasada ma powstać w Royal Mint Court, między londyńskim City a Canary Wharf – w samym sercu brytyjskich finansów. Lokalizacja, atrakcyjna z punktu widzenia dyplomatycznego prestiżu, budzi jednak poważne wątpliwości służb bezpieczeństwa. Przeciwnicy inwestycji ostrzegają, że placówka może ułatwić infiltrację systemów finansowych i dostęp do światłowodów przesyłających poufne dane. W dodatku część planów zagospodarowania, zwłaszcza dotycząca podziemi budynku, pozostaje niejasna, co tylko podsyca nieufność.
Od odrzucenia do rządowej interwencji
Chińska strona kupiła teren w 2018 roku za 255 mln funtów, planując kompleks obejmujący ambasadę, ośrodek kulturalny i zakwaterowanie dla dwustu pracowników. Pierwszy wniosek o pozwolenie budowlane został jednak odrzucony w 2022 roku przez lokalne władze Tower Hamlets – z obawy, że protesty i wzmożone środki bezpieczeństwa zaszkodzą turystyce. Po objęciu władzy przez Partię Pracy decyzję przejął rząd centralny, co wzmocniło polityczny wymiar całej sprawy.
Dyplomacja pod lupą służb
Zbiegło się to w czasie z wystąpieniem szefa MI5, Kena McCalluma, który ostrzegł przed rosnącą aktywnością wrogich państw – zwłaszcza Rosji, Iranu i Chin. Według niego „chińscy aktorzy państwowi” stanowią zagrożenie dla brytyjskiego bezpieczeństwa każdego dnia. Odłożenie decyzji o ambasadzie trudno więc uznać za przypadek. Londyn stoi dziś przed dylematem: jak utrzymać dyplomatyczne relacje z Pekinem, nie otwierając mu jednocześnie drzwi do własnych systemów.